Często spotykanym
błędem jest automatyczne kwalifikowanie wszystkiego co religianckie lub
fideistyczne jako prawicowe, a tego co niechętne religii jako lewicowe, choć
zarówno nawiązanie do logiki jak i historii i polityki ukazuje śmieszność tego
podziału. Oczywiście możliwa jest, a nawet powszechna prawica laicka, więcej
śmiem twierdzić iż możliwa jest także prawica ateistyczna.
Pamiętam jak
dyskutowałem z jednym z najbystrzejszych kato-konserwatystów w tym kraju prof.
Wielomskim o prawicy laickiej i prawicowym wolterianizmie, traktował on moje
przekonanie o możliwości istnienia prawicy laickiej jako chęć utrzymania się z
moimi własnymi poglądami w ramach prawicowego obozu, a więc wykazywał typową
religiancką skłonność do utożsamienia własnego światopoglądu z obiektywną
rzeczywistością. Ja tymczasem nie siląc się być za wszelką cenę prawicowcem
starałem się udowodnić, dla mnie rzecz oczywistą, że prawica laicka może
istnieć i istnieje, a więc zajmowałem pozycję nie-propagandzisty. Taka pozycja
wprawia zwykle wierzących w zdumienie, jako, że podchodzą oni do problemów
„misyjnie”. Prof. Wielomski w końcu sam zaczął mówić o prawicy laickiej
utożsamiając ją z tzw. prawicowym wolterianizmem. Tu się zgodzę, iż prawicowy
wolterianizm jest możliwością pogodzenia laickości i prawicowości, choć bardzo
niedoskonałym, bo nadal dającym fory religii…
Prawica historycznie,
to ta formacja polityczna, która w 1789 roku popierała Ludwika XVI lub skłonna
była do kompromisu, jeśli władca zrezygnuje z absolutyzmu i wprowadzi
konstytucjonalizm. Byli to więc katolicy-monarchiści i deiści-monarchiści
(zapewne byli wśród nich także ateiści-monarchiści). Prawica może być
republikańska, w ustroju tradycyjnie republikańskim, będzie to ta formacja,
która dąży do kompromisu, jeśli nie wpasowuje się idealnie w tradycyjną tj.
zasiedziałą strukturę władzy. Prawica stoi zawsze naprzeciw lewicy i po jej
prawej stronie zarazem. Możemy śmiało powiedzieć, że np. Palikot jest bardziej
prawicowy od Millera, i będziemy mieli rację, co wcale nie oznacza, że wykracza
on poza centrum lub centrolewicę. W absolutystycznym języku tradycjonalistów
kato-konserwatywnych prawica różni się od lewicy jakością a nie stopniem, i stoi naprzeciw niej a nie
po prawej stronie. Można i tak powiedzieć. Konserwatyzm sytuuje się zwykle na
prawicy, liberalizm w centrum, a socjalizm po lewicy. Jednak jak pisał liberał
Friedrich von Hayek, liberalizm jest, przez swój indywidualistyczny rys, raczej
naprzeciw obu kolektywistycznych ideologii; z tą różnicą, że socjalizm jest
kolektywistyczny i egalitarny, a konserwatyzm – kolektywistyczny i
elitarystyczny. Socjalizm i konserwatyzm są też patrykularne (zwłaszcza
konserwatyzm), podczas gdy liberalizm jako skierowany niejako przeciw władzy i
tradycji, jest uniwersalny. Inny liberał
Beniamin Constant zauważył jeszcze 100 lat wcześniej, że konserwatyzm i
socjalizm łączy nie tylko niewiara w jednostkę, ale też utopizm. Konserwatyści,
choć bardzo się tego zapierają, tworzą utopie tak samo chętnie jak socjaliści,
i równie niechętnie jak liberałowie, z tą różnicą, że socjalistyczne utopie są
wyrozumowane, a konserwatywne zwykle mają COŚ wspólnego (co nie znaczy, że
wiele) z wyidealizowaną zwykle i wykoślawioną przeszłością (wystarczy spojrzeć
na tkliwe pseudofeudalne obrazy Moesera, Chestertona czy Rzewuskiego).
Wiadomo, że liberalizm
jest ideologią, która dobrze się czuje z ateizmem, można nawet powiedzieć, że
ateizm stanowić może znakomite uzupełnienie postawy wyzwolonego od nacisku
tradycji i nadzoru „tych co wiedzą lepiej” indywidualisty. Nie bez powodu na
przykład Kant pisał o ludzkości, która wydoroślała i już nie chce by kler i
szlachta myślała za nią. Socjalizm też dobrze czuje się z ateizmem, chociaż
często postrzega ateizm jako quasi-religię (np. państwową !) i nie rozumie
logicznego związku między indywidualizmem a swobodą myślenia. Liberalizm też
wytworzył profetyczne quasi-religie, jak np. tzw. wigowski mit historyczny, o
zbliżającej się niechybnie erze wolności (jak marksizm o erze równości), ale
większość liberałów rozumie, że o wolność trzeba powalczyć, ponieważ ideologie
i ludzkie emocje, nie do końca słuchają deterministycznych praw historii.
Wprawdzie Holbach miał najprawdopodobniej rację, że woluntaryzm jest błędem
intelektualnym, ponieważ nieznajomość przyczyny nie świadczy jeszcze o ludzkiej
wolnej woli, a więc nawet to jak myślimy jest rezultatem materialistycznych
przesunięć natury i świata, lecz nie możemy znać wyniku tych przesunięć, więc
nie możemy wiedzieć co czeka ludzkość, a niedocenianie propagandy i perswazji
może być zgubne mimo przekonania o niechybnym sukcesie „naszej” idei.
Może więc istnieć
ateistyczny socjalizm i liberalizm, ale czy może istnieć ateistyczny
konserwatyzm? Zanim przejdziemy do tej kwestii wyprostujmy jeszcze jedno
zanieczyszczenie intelektualne naszych czasów, mianowicie amerykańskie (tzw.
nowa historia ekonomiczna lat 60. XX wieku) z jednej strony, a marksistowskie z
drugiej myślenie o ideologiach w nawiązaniu do historii ekonomii. Wprawdzie
faktem jest, że ideologie są częściej skutkiem a nie przyczyną zmian
społecznych (w końcu ilu jest proroków i futurystów, a ilu intelektualistów
podążających za modą…), to jednak pisanie, że konserwatyzm pod względem jest
feudalny, liberalizm – kapitalistyczny, a socjalizm – redystrybucyjny Est
skandalicznym uproszczeniem. Wszystkie trzy ideologie powstały w erze
oświecenia, w epoce przejścia z feudalizmu w kapitalizm, w której elity
postulowały bądź konserwację, bądź reformę, bądź utopijną konstrukcję czy
rewolucję, lecz tak było w XVIII wieku, teraz żyjemy w erze kapitalizmu, i
utopie lewicy i prawicy zostały wygłuszone, co nie znaczy, ze konserwatyści,
liberałowie i socjaliści zniknęli, nie tylko nie zniknęli ale mają się dobrze.
Musimy pamiętać, że np. liberałowie popierają kapitalizm nie dlatego, że jest
kapitalizmem, lecz dlatego, że daje większe szanse inwencji jednostki, a
konserwatyści byli neofeudałami ponieważ
feudalizm kojarzył im się ze starą hierarchiczną elitą, tak więc ekonomia, tak
samo jak religia nie przesądzają ani trochę o przynależności do lewicy, centrum
i prawicy. Liberałowie walczą o prawa jednostki, socjaliści o równość
społeczną, a konserwatyści o hierarchię i poszanowanie tradycji, rola ekonomii
i religii w tych podziałach jest wtórna i w dużym stopniu przypadkowa, trzeba o
tym pamiętać. Gdyby zaproponowano nowe systemy ekonomiczne, ideolodzy trzech
wielkich idei zmieniliby front w sprawach ekonomii, zależności od zgodności z
ich myślowymi nawykami i przekonaniami.
Dla starożytnego
Rzymianina o poglądach konserwatywnych społecznie np. Petroniusa czy Cidero,
chrześcijaństwo było skrajną rewolucyjną lewicą. Tą tradycję rozumieli
znakomicie Hume i Nietzsche. Dla (najprawdopodobniej) ateisty Hume’a rozpasana
religia była oczywistą inspiratorką rewolucji np. tej purytańskiej z lat 40. i
50. XVII wieku w Anglii. Dla religianta (najprawdopodobniej kryptokatolika,
bowiem katolicyzm i ateizm były tabu w
anglikańsko-kalwińsko-kwakiersko-deistycznej Brytanii XVIII wieku) Burke’a
rewolucyjny był ateizm, czy antyklerykalizm, które ten mylnie utożsamiał. Burke
tworzył swe wyobrażenia w oparciu o antyklerykalizm rewolucji francuskiej,i ten
fakt w połączeniu z wytworzeniem się wówczas podziału na lewicę i prawicę
spowodował utożsamienie prawicy, religianctwa i tradycjonalizmu w jednym. Tradycja
europejska jest chrześcijańska, ale jest też antyczna. Wielu myślicieli antyku
łączyło w sobie umiłowanie pewnych wolności z ateizmem. Tak było np. w
przypadku Lucetiusa i Cicero. Jednocześnie byli oni też nieco konserwatywni
społecznie, innowacje intelektualne nie powinny jak uważał Cicero naruszać
struktury społecznej, nie na darmo był on szefem stronnictwa optymatów czyli
patrycjatu strzegącego ścisłego cenzusu wyborczego i przywilejów tych
„lepszych”. Taki republikański konserwatyzm, połączony z liberalizmem obyczajowym i sceptycyzmem
religijnym odnajdziemy też np. w XVIII-wiecznej Republice Zjednoczonych
Prowincji Niderlandów, w której utrakalwińscy pastorzy popierali tendencje
demokratyczne. Kler czasem pomagał w zachowaniu spoistości narodu – tej
filozoficznej koncepcji wspólnoty powstałej na przełomie XVIII i XIX wieku, a
czasem przeszkadzał, co w warunkach przenikania nacjonalistycznego myślenia do
liberalizmu, konserwatyzmu i socjalizmu w XIX wieku, prowadziło do
wykształcenie się klerykalnego (Hiszpania, Polska), lub antyklerykalnego etosu
narodowego (Czechy, Francja), który zwykle próbuje zawłaszczyć lokalny
konserwatyzm, zwłaszcza w przypadku klerykalnego etosu narodowego.
Bóg to prawica, lud to
lewica? Niekoniecznie. Bardziej od intelektualnych założeń liczą się wnioski, a
do konserwatywnych społecznie wniosków dochodzili zarówno religianci jak i
sceptycy. Konserwatywny społecznie, choć liberalny obyczajowo był ateista Hume,
choć akceptował on nadejście ery kapitalizmu. Konserwatywny społecznie i w
dodatku niechętny kapitalizmowi, był deista, libertyn i orędownik interesów
szlachty Bolingbroke. Antyczny patrycjuszowski konserwatyzm oparty na pięknie,
sile, prawdzie, i odwadze chciał
wskrzesić miłośnik antyku i wróg chrześcijaństwa Nietzsche (w opozycji do
chrześcijańskiej idei męczeństwa i poniżenia).
Dość typowa do dziś
jest postawa „prawicowego wolterianina”.
Voltaire był umiarkowany we wszystkich zagadnie niech społecznych z wyjątkiem
politycznej władzy religii, którą chciał obalić. Jako przekonany deista
dystansował się od ateizmu uważając, że ateistami mogą być filozofowie jak byli
nimi Diderot i Holbach, lecz rzeczą niebezpieczną byłoby, gdyby tak samo
ateistyczny był lud. Voltaire był także mocno konserwatywny społecznie usiłując
godzić ideał szlachcica, czy raczej gentlemana z ideałem intelektualisty, nie
wyobrażał sobie, by z jednej strony demokratyzm i ateizm z drugiej mogły okazać się konstruktywne
społecznie. Mylił się podwójnie. Po pierwsze zapomniał, że jego mistrz Bayle
dowodził, że religia nie stanowi żadnych hamulców przeciw kryminogennym
skłonnościom ludu, jak i o samym fakcie, że religijność ludu często bywa bardzo
fasadowa, choć zapewne nie sądził, ze lud jest w stanie pojąć coś więcej niż
wyuczone formułki. Jego postawa wynikała wiec ze sceptycyzmu i rezygnacji, i
nie miała wiele wspólnego z typowo feudalną afirmacją tego iż każdy powinien
znać swoje miejsce w szeregu, by wszyscy byli szczęśliwi (jak widzimy np. w
myśli neofeudałą i konserwatysty Karla von Hallera). Niemniej jednak taka
postawa kiedy religijny sceptyk w imię ładu społecznego afirmuje religię
przetrwała do dziś, czego przykładem może być XX-wieczny zwolennik monarchii
katolickiej, ateista Charles Maurras czy w dzisiejszej Polsce prof. Wolniewicz.
Wielu deistów i sceptyków także afirmuje religię jako strażniczkę ładu
społecznego (jak np. Janusz Korwin-Mikke w Polsce). Ten sposób myślenia ma
wielką tradycję. Monarchowie oświeceni traktowali religię instrumentalnie
uważając, że wierzącymi rządzi się łatwiej, co wynikało także z faktu, iż nie
wiedzieli jakby się rządziło niewierzącymi, a rewolucja francuska, której
przywódcy często tępili ateizm (np. Robespierre) wydała im się przede wszystkim
skutkiem odejścia od wiary i spuszczenia ludzi z klerykalnego łańcucha. Taka
postawa dostosowywania ideologii religijnej do potrzeb państwa doczekała się już
mnóstwa krytyków, z drugiej strony w odniesieniu np. do obecnej arabskiej
wiosny katoliccy konserwatyści skłonni są temperować religijny entuzjazm
muzułmanów tej części świata, co stoi w sprzeczności z ich przekonaniem o
stabilizującej roli religii, ale zawsze można powiedzieć, iż istnieją religie
„właściwe” i „niewłaściwe”. Katoliccy konserwatyści nie widza zwykle wspólnego
mianownika między ich próbami rechrystianizacji państwowych instytucji, a
islamskim sprowadzaniem religii i polityki do jednej całości, podkreślając
wolnościowe jakoby aspekty chrystianizmu (np. Thomas Woods).
Dziś nie brak
społeczeństw zdominowanych przez światopogląd ateistyczny, lub sceptycyzm
religijny (Francja, Holandia, Szwecja, Czechy, Kanada, Wielka Brytania itd.) a
jednak nie dochodzi tam do jakichś aktów politycznego rozpasania i rozpadu
struktur politycznych. Elity polityczne nie są wprawdzie zamknięte na nowych
ludzi, jak przystało na założenia społeczeństwa otwartego, lecz ich autorytet
nie jest zwykle kwestionowany, podobnie jak konieczność istnienia rządu,
administracji, elit, a nawet tzw. autorytetów moralnych. W takich warunkach
argumenty zarówno prawicy religijnej jak i prawicowych wolterianów trącą
intelektualną moc i zaczynają pachnieć interesownym sekciarstwem. Ateiści
istnieli już w wieku XVII i XVIII i już wtedy mieli oni bardzo urozmaicony
światopogląd religijny. Zdarzali się wśród nich republikanie (Spinoza, Diderot), zwolennicy monarchii
absolutnej (Hobbes), czy monarchii konstytucyjnej w stylu angielskim (Holbach,
Hume, Toland). Ta ostatnia grupa tj. konstytucjonaliści mogą być identyfikowani
jako liberałowie, z racji obrony konstytucyjnych praw jednostki, lecz jednocześnie
stanowili oni reformistyczną prawicę wobec
utopijnych republikanów typu Rousseau (nota
bene wierzącego kalwinisty) czy van der Endena.
W XIX wieku było
mnóstwo wybitnych pobożnych liberałów (Guizot, Gladstone) czy pobożnych
socjalistów (Lammenais, Carlyle), z których pierwsi atakowali kapitalistyczne
porewolucyjne status quo, a drudzy je atakowali, często korzystając z
konserwatywnego arsenału argumentów (co ciekawe i Lammenais i Carlyle byli
przez jakiś czas konserwatystami, co dowodzi wspólnej utopijnej bazy socjalizmu
i konserwatyzmu). Liberałowie nie stali się jednak konserwatystami dlatego, ze
liberalizm zwyciężył. Popierają oni prawa jednostki, jak słusznie zauważa
Hayek, dlatego, ze są dobre, a nie dlatego, że stanowią element tradycji, choć
w tradycyjnie oświeconych USA łatwo o pomyłkę, która skutkuje m.in.
wykoślawieniem amerykańskiego liberalizmu Niemniej jednak prawica to nie tylko
konserwatyzm, ale także obrona celowości istniejących instytucji, stąd w
różnych państwach na prawicy w parlamentach zasiadają rozmaite koalicje
konserwatystów chrześcijańskich, chadeków (często głoszących de facto lewicowe
postulaty), prawicowych wolterianów, klasycznych liberałów i liberałów
rewizjonistycznych. Prócz pierwszych dwóch wymienionych grup nie brak w nich
ateistów, a już na pewno nie brak deistów i sceptyków religijnych, stąd kłótnie
na przykład między nie-chrześcijańskimi społecznie brytyjskimi czy
holenderskimi konserwatystami i klasycznymi liberałami, a ich odpowiednikami
np. w Polsce i USA. W Holandii prawicę tworzą dziś oświeceniowi liberałowie
walczący z postmodernistyczną multikulturalną (pro-islamską) lewicą, podobnie
zaczyna być i w innych państwach. W takim świecie ateista i skruszony
ex-trockista Christopher Hitchens też był swego rodzaju prawicowcem (oczywiście
raczej prawicowym liberałem niż konserwatystą), chwaląc w imię walki o swobody
jednostkowe, atak USA na Irak.
Oczywiście
chrześcijańscy konserwatyści twierdzą często, że tylko oni są prawdziwą
prawicą, de facto twierdząc, iż cokolwiek zrobią, będzie to prawicowe. Tak to
jednak nie działa. Projekty takie jak na przykład ogłoszenie Chrystusa królem
Polski są rewolucyjne, a nie konserwatywne, bo nie mają nic wspólnego z polską
tradycją polityczną. Warto pamiętać na przykład o rewolucji jaką wspólnie
przeprowadzili komuniści i islamiści w Iranie (potem pierwsi zwrócili się
przeciw drugim) przeciw oświeconej monarchii absolutnej szacha, który
posłusznym gwarantował sporo swobód. Pamiętajmy też o całym wielkim świecie
Azji i Afryki, który nie uznaje europejskich koncepcji podziałów politycznych,
w tym i o ateistyczno-panteistycznych Chinach (z ich konserwatywnym
ateistycznym konfucjanizmem) i animistycznej Japonii, gdzie bez jedynego bóstwa
istnieją prawdziwe: prawica, centrum i lewica. W Japonii liberalne gazety lubią
„bluźnierczo” żartować z obyczajów cesarskiego dworu, ale to nie dlatego są
liberalne, lecz dlatego, że wspierają tam szanse samorealizacji jednostek, w
tym emancypacyjne dążenia kobiet, które w porównaniu z Zachodem nadal tam
raczkują. To, że zorganizowana religia te dążenia próbuje często tłamsić to
inna sprawa.
Prawica laicka, a nawet
ateistyczna istniała więc zawsze, od starożytności do dziś, może z przerwą na
tysiąc lat teokracji średniowiecznej, w czasie której rolę państw przejęli de
facto feudałowie, więc dialogi tradycji, wolności i równości powinny być chyba
rozpatrywane w skali mikro, tj. konkretnych dóbr szlacheckich. Pobłażający
chłopom szlachcic mógłby próbować zostać choć po części liberałem w ramach tego
nieliberalnego hierarchiczno-kolektywistycznego systemu politycznego jakim jest
feudalizm. Dziś prawica laicka jest coraz częstszym zjawiskiem, odkąd
postmodernizm i multikulturalizm atakuje zarówno wartości konserwatywne, jak i
liberalne, które czasem, jak np. w USA są ze sobą nierozerwalnie związane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz